wtorek, 5 maja 2015

Rozdział 2

Minęły dwa tygodnie. Zawartej w domyśle umowy między Jinem, a Namjoonem obydwaj skrzętnie przestrzegali. Od pamiętnej imprezy unikali się jak ognia, mimo iż wieść o kłótni papuszek nierozłączek szybko rozniosła się po całej szkole. 

Jin może i nie miał już za sobą bodyguarda, ale i tak nikt nie odważył się odezwać do niego słowem, co w pewien sposób sprawiało mu ból. Nagle został całkiem sam, jednak rozmyślanie nad swoją nieposkromioną dumą i mentalne lanie się po pysku zabierało mu tyle czasu, że nie musiał zastanawiać się specjalnie nad wrogą aurą, którą roztaczał. Sam Namjoon odszedł na dalszy plan, ponieważ Jin musiał uporać się nie tylko ze smutkiem, ale również z egzaminami semestralnymi.

Grube pliki papierów były ucieczką od zbędnych myśli i słów, które kiedyś wypowiedziała jego babcia, a które nieustannie dźwięczały mu w głowie. "Pierwsza miłość zazwyczaj źle się kończy...". Czemu matka jego ojca musiała być tak mądrą kobietą? 

Seokjin pokręcił smętnie głową i kolejny raz prześledził dokładnie treść jednej ze stron książki. Powtarzał materiał do egzaminu i myślał, że nikt mu w tym nie przeszkodzi, dopóki nie usłyszał dziwnego dźwięku. Zwrócił się zdziwiony w stronę okna i dostrzegł, że w ułamku sekundy na jego powierzchni rozbija się mały kamyk.

Chłopak podszedł do drewnianego parapetu i rozwarł zszokowany powieki, kiedy pod wysokim drzewem zobaczył dobrze mu znaną postać. Uchylił szybko okno.

- No, w końcu, panie przewodniczący- usłyszał nieco kpiący, ale ociekający też dozą zdenerwowania głos.

- Hoseok? Co ty tu robisz?- Jin był pewny, że nie zobaczy więcej znajomego Namjoona.

- Twój chłopak zniknął- chłopak schował ręce do kieszeni bluzy.

- Co?- Seokjin spojrzał na niego jak na idiotę.

- Nikt nie wie, gdzie jest Namjoon.

- Namjoon nie jest...- kiedy starszy pokonał początkową konsternację, natychmiast chciał zaprzeczyć absurdalnym słowom, ale nie zdążył.

- Tak, wiem, wiem. Nie jest twoim chłopakiem. Ale obaj doskonale wiemy, się w nim zabujałeś, więc darujmy sobie prolog do całej tej szopki i przejdźmy do rzeczy- Hoseok przewrócił oczami.- Namjoon zniknął. Myślałem, że przyszedł się z tobą pogodzić, bo cały czas łaził jak jakiś zombi. Od waszego małego przedstawienia na imprezie zachowywał się jak apatyczny gnojek i gnębił się przez to, co zaszło.

- Nie było go u mnie- Jin zmarszczył brwi, nie chcąc wierzyć w słowa drugiego chłopaka. W jego mniemaniu, przez ostatnie kilkanaście dni szkolny bad boy zachowywał się równie arogancko, co dawniej.

- Teraz już to wiem. Napisał mi niedawno, że musi się nad wszystkim zastanowić. Po tym urwał mi się z nim kontakt- Hoseok przygryzł wargę.- Możesz w to wierzyć, albo nie, ale tak przygnębiony był tylko wtedy, kiedy jego matka rozwodziła się z jego ojcem. Jednak różnica polegała na tym, że wtedy miał kogoś, kto sprawnie odciągał jego myśli od problemów- chłopak spojrzał wymownie w górę.

- Co chcesz, żebym zrobił?- zapytał Jin ze ściśniętym gardłem.

- Znajdź go. Wiem, że możesz.

- Niby jak?- Seokjin odwrócił wzrok i przełknął gulę w krtani.- Namjoon nie chce mnie widzieć. Nawet gdybym spróbował się z nim skontaktować i tak by mnie zignorował, a potem pewnie dałby mi jeszcze po pysku.

- Hyung, wiem, że nie uwierzysz nawet jeśli sam Namjoon ci powie, ale naprawdę mu na tobie zależy.

- Dlaczego nabieracie nagle szacunku tylko jeśli czegoś chcecie?- prychnął pod nosem starszy, nie przyjmując do siebie słów Hoseoka, jednak wychodząc posłusznie z akademika...



Jin udał się w miejsce, o którym Namjoon wielokrotnie mu opowiadał. Mała polana na obrzeżach miasta otoczona była niewielkim lasem. Jedno z nieco krzywych drzewch skrywało pod swoją koroną skuloną postać. Ciemna, skórzana kurtka, w którą była ubrana kontrastowała z rzucającą się w oczy bladością skóry.

Seokjin stał w miejscu przez kilka dobrych minut, zanim zrobił choćby jeden krok. Serce waliło mu jak szalone, kiedy zbliżył się do siedzącego chłopaka. Pomimo dręczącej go wciąż wściekłości, czuł też ból przez wyraz twarzy, która była ukryta częściowo w dłoniach Namjoona. Stanął nad nastolatkiem, a ten nie zauważył nawet jego obecności.

Jin odchrząknął po długiej chwili. Namjoon uniósł głowę i spojrzał udręczonym wzrokiem na chłopaka. Odwrócił jednak wzrok, mając wrażenje, iż chłopak zwyczajnie mu się przyśnił.

- Namjoon- zaczął niepewnie Jin.

- Odejdź- wyszeptał młodszy. 

- Namjoon- powtórzył pewniej Seokjin.- Wracajmy- chłopak dotknął lekko spięte ramię. Namjoon odsunął się od niego.

- Po co?

- Bo wszyscy się martwią- Namjoon prychnął.

- Niby kto? Nie mam nikogo- rozpacz w głosie młodszego była tak przytłaczająca, iż sumienie Seokjina odezwało się głośniej niż kiedykolwiek.

- Masz mnie- wyszeptał starszy i poczekał cierpliwie aż Namjoon na niego spojrzy. Kiedy jednak chłopak nie wykonał żadnego ruchu, Jin westchnął i uklęknął przed nim.- Ja się martwiłem i dalej martwię.

- Czemu? Zraniłem cię- Namjoon spojrzał w końcu w oczy strszego i zrezygnowanym ruchem oparł głowę o brunatny pień.

- Ja ciebie też. To co powiedziałem na imprezie...

- Miałeś rację- młodszy wszedł mu w słowo.- Obiecałem sobie, że nigdy nie upodobnię się do mojego ojca, a nieświadomie stałem się identyczny.

- Co ty wygadujesz?- Jin zmarszczył zszokowany brwi.- Sprowokowałem cię. Zadziałałeś pod wpływem emocji, bo cię... pocałowałem- chłopak zarumienił się lekko, uciekł spojrzeniem w bok i przełknął ciężko.- I za to... przepraszam.

Namjoon pokręcił głową i zaśmiał się. Jego głos przepełniony był goryczą, jednak kiedy znów przemówił, Seokjin zrozumiał, że złość  i wstyd młodszego spowodowane były jego własnym zachwaniem.

- Ty nie rozumiesz. Zachowywałem się jak mój ojciec. Nie mam tu na myśli tego podwójnego sierpowego, na którego zresztą sobie nie zasłużyłeś- Namjoon uniósł powoli dłoń i zbliżył ją do policzka starszego. Z wielkim poczuciem winy i wahaniem przejechał powoli palcami po chłodnej skórze. Ślad, który zostawił na jego twarzy tamtego wieczora zniknął, jednak wiedział, że pozostać miał na zawsze w ich pamięci.- Świadomie raniłem cię od kilku miesięcy. Myślisz, że nie widziałem bólu w twoich oczach, ilekroć przyprowadzałem jakąś dziewczynę?

- Skoro... Skoro wiedziałeś, to dlaczego...- głos Jina stał się nagle nieco piskliwy, kiedy jego serce na nowo ścisnęło zdenerwowanie.

- Bo się bałem- Namjoon odsunął rękę od policzka starszego i przetarł swoją twarz dłonią.

- Czego?- to zabrzmiało bardzo niedorzecznie, zwłaszcza w ustach kogoś, kto nie obawiał się chyba niczego.

- Siebie, ciebie... Od pewnego czasu ja... myślałem o tobie w sposób, który mnie przerażał. Zacząłeś mnie pociągać. Twoje niewinne gesty, szczera troska i nieporadność w oczach... Bałem się swojego ciała i tego, jak na ciebie reagowało.

- Co ty wygadujesz?!- Jin przysłuchiwał się młodszemu zszokowany. Chyba oboje zwariowali. Namjoon dlatego, że wygadywał takie głupoty, a Jin dlatego, że w jego sercu zakiełkowała nagła nadzieja.

- Hyung, zacząłem cię pożądać i nie chciałem, żebyś coś zauważył. Wszystkie te dziewczyny i wtedy na imprezie...- Namjoon spuścił zawstydzony głowę.- Specjalnie cię raniłem.

- Dlaczego... Nie, ty... Nie mówisz prawdy...- Seokjin opadł ciężko na ziemię i walczył z samym sobą. Nie wiedział, czy powinien uwierzyć Namjoonowi, znienawidzić go, czy może spróbować... Nie. Namjoon musiał mówić to wszystko z litości.- Nie musisz kłamać, bo źle ci z tym, co zrobiłeś. Wybaczyłem ci i to ja powinienem ci się tłumaczyć. Nie miałem prawa cię pocałować. Zniszczyłem wszystko, co było między nami...

Zapanowała niezręczna cisza. Seokjin nie wiedział w jakie słowa ubrać natłok myśli, a Namjoon czuł się jeszcze bardziej winny przez smutek, jaki na nowo odbił się w czekoladowych tęczówkach. Jin był tak szczerym i z natury dobrym człowiekiem, a przez jego lekkomyślność i irracjonalny strach myślał, że to wszystko stało się przez niego. To tylko dowodziło tego, jak bardzo chłopak był niepewny siebie. Namjoon doszedł do wniosku, iż do tego również się przyczynił.

- Hyung, przepraszam- wyszeptał Namjoon i przygryzł wargę. W jego wykonaniu wyglądało to niesamowicie uroczo i Jin musiał skarcić się w myślach, że nawet w takiej chwili zachwycał się urokiem młodszego.

- Ja... Jak już mówiłem, wybaczyłem ci niemal od razu...

Znów zapanowała niezręczna cisza. Ciężką atmosferę można było ciąć nożem.

- Hyung, jeśli mogę ci to jakoś wynagrodzić...

- Chciałbym tylko... Moge zadać ci pytanie?- Namjoon przytaknął po kilku sekundach.- Czy ty... To, o czym mówiłeś... Czy wciąż... to czujesz?- starszy spojrzał na chłopaka spod rzęs, nie wierząc, że tego typu słowa przeszły mu przez gardło. Namjoon skanował uważnie jego twarz jednak nie odpowiedział.

Zamiast tego pochylił się w stronę starszego i patrząc mu długo w oczy, połączył w końcu ich wargi. Jin był tak zszokowany, że nie zareagował. Po prostu przyjmował biernie delikatną pieszczotę, delektował się lekkimi muśnięciami. To był prawdziwy pocałunek, a każde otarcie ich warg było na to dowodem. Namjoon wsunął niepewnie język do ust starszego, czekając na przyzwolenie. Kiedy odpowiedzią nie był protest, tylko delikatne skubnięcie jego języka, ruch chłopaka stał się bardziej natarczywy. Młodszy pieścił powoli podniebienie Seokjina i widząc, że ten przymyka powieki, a z jego gardła wydobywa się ciche mruczenie, wplótł palce w mieniące się bordem włosy.

Oderwali się od siebie, dopiero, kiedy płuca Jina upomniały się powietrze. Jego policzki błyszczały soczystą czerwienią, a w oczach odbijała się lekka mgiełka niedoświadczenia, ale również niewątpliwe pożądanie.

- Czy to miało znaczyć "tak"?- zapytał Jin zachrypniętym głosem i pomimo zawstydzenia spojrzał młodszemu głęboko w oczy.

- Jak myślisz?

- Myśle, że chyba śnię- wyszeptał starszy.

- Gdyby to był sen, nie czułbyś tego, co zrobiłem ci na imprezie- Namjoon znów ujął policzek Jina, lecz tym razem złożył na nim delikayny pocałunek.

- To sen na jawie- w innym wypadku, Namjoon nigdy nie działaby świadomie na jego serce, rozum i ciało.

- Czy kiedyś miewałeś tego typu sny?- Namjoon przygryzł zaczerwienioną małżowinę. Jin wzdrygnął się lekko, a na jego skórze wykwitła gęsia skórka, kiedy odebrał głos młodszego jako cielesną pieszczotę.- Rozumiem, że tak- usta młodszego rozciągnęły się w nieco kpiącym uśmiechu.

- Dlaczego to robisz?- Seokjin spróbował odsunąć się od rozgrzanego nagle ciała, ale silne ramiona sprawnie mu to uniemożliwiły.

- Bo mam dosyć zaprzeczania samemu sobie- odpowiedział szeptem i odchylił kołnierzyk koszulki starszego. Przejechał językiem po bladej skórze, a Jin zadrżał z trudem zdusił jęk. Jego szyja była niezwykle wrażliwa.

- Będziesz tego potem żałował- wyszeptał starszy, jednak bez przekonania. Pozwolił ułożyć się na zielonej trawie. Namjoon zawisł nad nim i odpiął kilka kuzików jasnej tkaniny.

- Nie będę. Jedyne czego żałuję to to, że do tej pory byłem zbyt głupi, żeby przyznać się do swoich uczuć- młodszy zbliżył usta do piersi Seokjina i przejechał palcami po lekko uwydatnionych żebrach.- Zawsze możemy przestać- wrócił wargami do ust starszego i uwolnił go od wszelkich wątpliwości.