poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Nowy blog.

Założyłam nowego bloga, który skupiać się będzie na serii one-shot'ów(Angels). Yay~smirk~. Hope someone will check my story(once again) and wait for some new shots...


niedziela, 5 kwietnia 2015

Weszołych~~

Chciałabym życzyć wszystkim wesołych, spędzonych w gronie rodzinnym Świąt Wielkanocnych!!
Mokrego dyngusa~~

Rozdział 1

Flashback
- Coś ty powiedział?- zapytał kpiąco jeden z uczniów, a Jin aż cofnął się pod ścianę. Po cholere zgodził się na bycie tym durnym przewodniczącym. Gdyby wiedział, że do jego kompetencji należeć będzie doprowadzanie do porządku jakiś chłystków, prędzej zwiałby gdzie pieprz rośnie.

- Wystarczy, że przestaniecie palić na terenie szkoły- mruknął, przełykając z ledwością. 


Doskonale wiedział, że na ich sumieniach spoczywały znacznie gorsze "grzeszki", ale wolał ich nie wspominać na głos. Nie dopóki między nim, a drzwiami stała zgraja największych rzezimieszków. Chciał żyć, mimo że wiedział, iż nieźle sobie nagrabił, zanim jeszcze zdążył się odezwać.

Wszyscy w szkole mieli wyrobione na jego temat raczej jednolite, oczywiste zdanie. Przewodniczący---> kabel dyrekcji. Mijało się to z prawdą, ponieważ wbrew pozorom, wszystkie sprawy starał się załatwiać sam, bez interwnecji nauczycieli. Jednak w oczach młodzieży pozycja przewodniczącego była niemal piętnem. Nie rozmawiaj, nie zbliżaj się, nawet nie patrz. A wszystko przez jedno, głupie "tak".


Jin spojrzał na zbliżającego się do niego chłopaka z rosnącym strachem w oczach. Jeszcze nigdy piercing, sarkastyczny uśmiech i czarna, skórzana kurtka nie definowały rychłego końca w tak dobitny i okrutny sposób. Jeśli uda mu się wyjść z całego tego bagna z podbitym jedynie okiem i pokiereszowanymi kościami, to albo zmieni szkołę, albo kupi sombrero i spróbuje dokopać się do Meksyku. Może przygarną jednego, zagubionego emigranta. Może jeśli weźmie tamtejszy rząd na litość, znajdzie nowy dom...


Seokjin znów przełknął, zamykając oczy i spodziewając się uderzenia. Czemu nie uciekał? Sam nie potrafił sobie tego wytłumaczyć. Chyba po prostu resztki dumy, które mu pozostały kazały mu pozostać w jednej pozycji i zachować się, jak na faceta przystało. W takich chwilach wolałby być babą. Przynjamniej znalazłby uzasadnienie swojego tchórzostwa.


Chłopak zacisnął zęby, kiedy pięść zbliżyła się do jego twarzy. Śmiechy stojącej przed nim bandy zagłuszyły bijące szaleńczo serce, które zamarło na ułamek sekundy, kiedy usłyszal dobrze mu znany głos. Był jednak zbyt przerażony, żeby otworzyć oczy.


- Znaleźliście sobie nową zabawkę?- zapytał beznamiętnie głęboki baryton.


- A co, chcesz się przyłączyć?- chłopak, który przymierzał się z pięścią na twarz Jina, spojrzał przez ramię na przybysza. W jego słowach dosłyszalne było lekkie zdenrewowanie.


Nastolatek, który do tej pory opierał się nonszalancko o poręcz starych schodów, odgarnął z czoła pojedyńczy kosmyk niemal platynowych włosów i powolnym, pełnym gracji krokiem zbliżył się do centrum zamieszania. Przyjrzał się uważnie zacisniętym powiekom, ciemnej grzywce i ustom, przy których zatrzymał się na dłuższą chwilę. Wyraźnie drżały. 


Jin myślał wcześniej, że zgraja demonów zajmujących niemal całą przestrzeń wąskiego półpiętra będzie jego zgubą. Jednak szybko skorygował swoją konkluzję. Właśnie stanął przed nim sam diabeł. Miał nadzieję, że z całego zajścia wyjdzie jedynie poobiajny. Teraz pragnął chociaż nikłej szansy na przeżycie.

- Zjeżdżać- Seokjin zacisnął mocniej powieki. 

- Ale...

- Zjeżdżać!

Banda zmyła się momentalnie, a Jin modlił się do wszystkich bogów, których imiona potrafił wymienić, aby móc pójść w ich ślady. Serce zaczęło mu bić jeszcze szybciej, kiedy po długiej chwili ciszy nie wydarzyło się nic, co wgniotłoby go w podłogę, w dosłownym znaczeniu tego słowa. Przełknął, uchylił z wahaniem powieki i aż drgnął zaskoczony. 

W odległości równej może dwudziestu centrymetrom znajdowała się twarz Kim Namjoona- największego bad boya w ich szkole. Nie musiał wszczynać bójek, palić, ani nawet grozić innym, aby wszyscy się go bali. Wystarczyło jedno spojrzenie na jego kpiący uśmiech, żeby ludzie pokornie ustępowali mu miejsca na korytarzu, czy spuszczali głowy, kiedy się zbliżał. Jin właściwie nie wiedział, dlaczego chłopak zyskał taką złą sławę, ale z oczywistych przyczyn wolal nie zgłębiać tego tematu.

- Więc, panie przewpdniczący, znów jakiś problem?- zapytał kpiąco Namjoon i skrzyżował ramiona na szerokiej piersi. Jin był jak sparaliżowany. Głównie dlatego, że zwyczajnie bał się nastolatka, jednak również dlatego, że ten chodzący w mundurku bandyta od dawna był obiektem jego zauroczenia.- Zapomniałeś języka w gębie?- chłopak oparł rękę obok głowy Seokjina i nachylił się nad nim.

Jin wpatrywał się jak urzeczony w ciemne, pobłyskujące czekoladowym brązem oczy, w podkreślone przez uśmiech dołęczki w policzkach i pełne, rozciągnięte usta.

- Chyba się nie boisz? Ty, który powinien stać na straży porządku? Jesteś trochę zbyt tchórzliwy, jak na takie obowiązki- stwierdził Namjoon i pokręcił z politowaniem głową.- Wiesz, co? Mam dla ciebie propozycję- chłopak strzelił Jinowi lekkiego pstryczka w policzek, a ten przełknął ciężko i pierwszy raz od długiej chwili pozwolił sobie odetchnąć...

End of flashback


- Jak tam lekcje?- zapytał Namjoon, przysiadł na parapecie i zaciągnął się papierosem. Jin wzruszył tylko ramionami i wrócił do lektury.

Wiedział, że Namjoon zapytał tylko z grzeczności, ponieważ tego dnia był w podłym nastroju. Świadczyła o tym ciągła zmarszczka na czole i wypalona do połowy paczka papierosów, których Seokjin nie miał odwagi mu odmówić. Bardzo mu pobłażał, ale tylko dlatego, że i tak nie zdołałby przekonać go do zaprzestania łamania zasad. Poza tym, był mu winny kilka ustępstw. W końcu chłopak zaoferował mu pomoc i od tamtego momentu nie miał problemów z niesfornymi uczniami.

Jin westchnął ciężko, zamknął książkę i podszedł do... przyjaciela? Nie, na to chyba było za wcześnie.

- Powiesz mi, o co chodzi?- zapytał i przyjrzał się uważnie twarzy chłopaka. Z daleka nie było tego widać, ale z tej odległości spora opuchlizna na policzku zwracała na siebie uwagę. Seokjin znów westchnął. 

Namjoon nigdy by się do tego nie przyznał, ale Jin był zbyt uparty, żeby obok tego typu śladów przejść obojętnie. W rezultacie, kilka tygodni temu jego "sekret" wyszedł na jaw. Seokjin szybko pożałował, że był pierwszym, który zbyt wiele zobaczył, ponieważ ojciec młodszego omal nie posłał ich obu do szpitala. Jin długo obwinial się o zaistniałą sytuację, a sam Namjoon jeszcze dłużej odnosił się do niego z nieskrywaną goryczą. Wtedy starszy na powrót zaczął się go bać.

Od momentu zawarcia ich małej umowy, Namjoon zachowywał się jak dobry znajomy, pomagał Jinowi i szczerze się o niego troszczył. Stał się swoim całkowitym przeciwieństwem. Co prawda, nie przestał sprawiać kłopotów, jednak sprawił, że Seokjin zapałał do niego jeszcze większym uczuciem. Sam Namjoon o tym nie wiedział. Przynjamniej do momentu, w którym starszy dowiedział się o uzależnieniu jego ojca i przemocy, którą stosował wobec młodszego i jego matki.

Wbrew pozorom, Namjoon był typem samotnika. Nie zadawał się z ludźmi, jeśli nie musiał, nie wszczynał "nieuzasadnionych" bójek i pomimo faktów, nie chciał się zbytnio wychylać. Oczywistym więc było, że o swoich problemach nie mówił nikomu. Jin był jedyną osobą, która w takim stopniu poznała nastolatka. Na pewno nie wiedział o nim wszystkiego, ale wystarczył mu sam fakt, że mógł spędzać z nim czas. Nie liczył na zbyt wiele, dlatego tak cenił ich każdą wspólną chwilę.

Jin wyszedł do kuchni i wrócil po chwili z kilkoma kostkami lodu zawiniętymi w ręcznik. Ostrożnie przyłożył go młodszemu do policzka i poczekał, aż ten sam go przytrzyma. Namjoon prychnął, jednak uniósł posłusznie ręką. Ich palce zetknęły się na krótką chwilę, a Seokjin miał wrażenie, jakby przeszedł przez niego prąd. Szybko zabrał dłoń, odchrząknął i wrócił na poprzednie miejsce. Po incydencie z jego ojcem, Namjoon przez przypadek dowiedział się o uczuciu Jina. Jednak czym całkowicie zaskoczył chłopaka, nie zmienił swojego nastawienia. Przemilaczał ten fakt, i mimo tego, że świadomość przebywania blisko zakazanego owocu sprawiała starszemu ból, ich relacja nie uległa zmianie.

- Ojciec chciał się ze mną widzieć. Tak to się skończyło- powiedział młodszy w odpowiedzi na nieme pytanie.

- Czemu poszedłeś się z nim spotkać?

- Chyba z ciekawości- Namjoon wzruszył beznamiętnie ramionami.

- Areszt nie jest raczej zbyt intrygującym miejscem- Jin zmarszczył zniesmaczony brwi. 

- Raczej nie powtórzę tego błędu- stwierdził młodszy.- Zastanowiłeś się nad moją propozycją?- zmienił temat.

- Dobrze wiesz, że nie lubię imprez- zwłaszcza tych z dużą ilością alkoholu i innych używek. Namjoon nie kazałby mu pić i na pewno zabrałby go z domu przyjaciela, jeśli ten poczułby się niezręcznie. Jednak Jin nie chiał poznawać innych jego znajomych. 

- Musisz się w końcu rozerwać. Nie robisz nic innego, tylko siedzisz z nosem w książkach. To zaczyna się robić niezdrowe- chłopak wstał z parapetu i spojrzał starszemu przez ramię, żeby zobaczć, co ten właściwie czytał. Biologia. Nuda, jak flaki z olejem.

- Co jest niezdrowego w nauce?

- Tyłek w końcu przyrośnie ci do podłogi.

- Lubie moją podłogę- Jin odłożył książkę i przysiadł na łóżku. Namjoon był zbyt blisko.

- Hyung, proszę~- chłopak przeciągnął ostatnią literkę.

- Szkoda, że zwracasz się tak do mnie tylko wtedy, kiedy coś ode mnie chcesz- mruknął Jin. Westchnął ciężko, przetarl dłonią czoło i kiwnął po chwili głową.- Zgoda. Ale nie będę siedział do końca. Zresztą nie znam nawet twoich znajomych- jeśli będą tacy, jaki Namjoon dla większości ludzi, to raczej nie przypadną sobie do gustu.

- Nie martw się. Nie są tacy źli...




Co go podkusiło, żeby zjawić się na tej cholernej domówce? Sami znajomi Namjoona nie byli może źli, przynajmniej do momentu, w którym procenty nie pozamykały im pewnych szufladek w głowach. Teraz Jin siedział jak ten idiota na jednym z foteli i usilnie starał się znaleźć jakiś punkt w dużym salonie, na który mógłby patrzeć, nie musząc co chwilę uciekać wzrokiem w bok lub w dół. Śliniące się do siebie pary nie były seansem, którym chciał rozpocząć weekend, a jednak, gdzie by nie spojrzał, wszędzie widać było całujących(chyba) się ludzi.

Seokjin westchnął ciężko, kiedy któryś już raz tego wieczora przysiadł się do niego niejaki Hoseok. Chłopak był przystojny, jednak jego wizerunek psuły ciemne kręgki pod oczami, które nie były raczej spowodowane bezsennością i zaczepny uśmiech, który zaczynał być irytujący.

- I jak się bawisz, wasza wysokość?- Jin zignorował kpiące przezwisko i przekręcił oczami. Bawił się tak świetnie, że dupa przyrosła mu do obicia sofy. Wolałby już przyrosnąć do drewnianej podłogi w akademiku.

- Świetnie- mruknął starszy.

- Nasz drogi Namjoon chyba cię porzucił, co?- Hosek nachylił się nad Jinem. Ten niemal natychmiast się wycofał.

- Nic mi o tym nie wiadomo- usłyszeli głos wspomnianego wcześniej chłopaka. Moment, w którym Namjoon stanął za oparciem kanapy był najgorszym, jakego Jin doświadczył przez ostatnie kilka tygodni.

Do ramienia chłopaka przyczepiona była dziewczyna, której ubranie odkrywało więcej niż zakrywało. Była lekko rozczochrana, a jej krótka bluzka ropięta do połowy przykrywała spoczywającą na boku rękę Namjoona. Jin przełknął, odwracając wzrok i podnosząc się z sofy. Wiele razy słyszał, że chłopak przyłapywany był z dziewczynami w raczej jednoznacznych sytuacjach, jednak doświadczenie tego osobiście bolało jeszcze bardziej.

Namjoon doskonale wiedzial, że Jin był w nim zakochany po uszy. Chłopak nie oczekiwał, że młodszy padnie mu w ramiona, ale jeśli zadawał się z nim, zdając sobie sprawę z jego uczuć, mógł nie zachowywać się jak egoista. Nie mógł mu jednak zabronić spotykania się z dziewczynami.

- Dokąd idziesz?- Namjoon zmarszczył brwi.

- Muszę do łazienki- Seokjin miał nadzieję, że głos go nie zawiedzie, jednak ten zadrgał niebezpiecznie.

Jin w ekspresowym tępie pokonał odległość dzielącą go od łazienki i natychmiast zamknął drzwi. Przez chwilę stał bez ruchu. Dopiero po kilku minutach podszedł do umywalki i oparł ręce na jej krawędzi. Spojrzał w lustro. Jego oczy zaszkliły się w zaledwie kilka sekund, a warga zadrżała. Miał ostatnio wahania nastrojów jak baba w ciąży, ale to dlatego, że nie mógł znieść obecności Namjoona, który będąc tak blisko niego, był równcześnie dalej niż cokolwiek innego.

Jin wziął głęboki wdech i odkręcił zimną wodę. Pochlapał sobie nią twarz i znów spojrzał w lustro. Ujrzał w nim zakochanego żałośnie nastolatka, który dosyć miał nieodwzajemnionej miłości. Szkoda tylko, że nie dało się zapomnieć o niechcianym uczuciu. Serce nie sługa, prawda?

- Weź się w garść, idioto- mruknął cicho i zakręcił wodę. Poczekał aż krople spływające mu po twarzy wyschną i wyszedł z łazienki z zamiarem rychłego powrotu do akademika. Niestety, na drodze stanął mu nie kto inny, jak Namjoon.

Dopiero teraz Jin dostrzegł, że jego oczy były lekko zamglone, a twarz zaczerwieniona. Mógłby się założyć, że gdyby odrobinę się do niego zbliżył, poczułby zapach alkoholu. No cóż, tego również nie mógł chłopakowi odmówić.

- Coś się stało?

- Skąd. Po prostu chcę już wracać- powiedział Jin i spróbował wyminąć chłopaka. Jednak ten chwycił go za ramię i skutecznie unieruchomił.

- Czemu?

- Nudzi mi się- "Bo nie chcę oglądać, jak ślinisz się z jakąś jędzą!".

- No weź. Zostań. Powinineś się zrelaksować- Namjoon poklepał go po ramieniu i spróbował wciągnąć na powrót do salonu.

- Nie!- warknął Jin i gwałtownie wyrwał nadgarstek z żelaznego uścisku. Młodszy zmarszczył zdziwiony brwi. Jeszcze nigdy nie słyszał, żeby Seokjin podniósł głos.

- Co się dzieje?- Namjoon spróbował spojrzeć chłopakowi w twarz, jednak ten uparcie odwracał wzrok.

- Nic- wycedził przez ściśnięte gardło. Emocje kumulowane przez cały ten czas groziły wybuchem. Kto by pomyślał, że aby zburzyć jego samokontrolę wystarczyła zaledwie sekunda i pojedyńczy dotyk.- Po prostu chce wracać- Jin zwrócił się w stronę drzwi. Zdążył zrobić kilka kroków, jednak Namjoon zrobił coś, czego zapewne nie zrobiłby, gdyby nie alkohol w jego krwioobiegu.

Młodszy przyszpilił drugiego chłopaka do ściany i nachylił się nad jego twarzą. Jin zamarł momentalnie, a widząc, że usta Namjoona były tak blisko jego, oblizał swoje, nagle spierzchnięte. Starszy wypuścił drżący wydech, kiedy szerokie, niemal obejmujące go ramiona zakołysały się niebezpiecznie.

- Oj, wybacz- wystękał niewyraźnie Namjoon. Więc jego zachowanie spowodowane było zwykłum zaburzeniem równowagi, a nie... No właśnie, czym?

- Odsuń się- wyszeptał Jin, próbując odepchnąć chłopaka.

- Co się z tobą dzieje? Wcześniej wszystko grało, a teraz znowu zachowujesz się jak su...- Namjoon nie dokończył, ponieważ Seokjin nie mogąc znieść bliskości chłopaka, której ten od początku mu odmawiał, a także obraźliwego słowa, które zamarło mu na języku, stanął na palcach i zrobił coś, czego konsekwencji nie przemyślał.

Czas stanął w miejscu, kiedy Jin połączył ich wargi w krótkim pocałunku, przepełnionym desperacją i nieodwzajemnionym uczuciem. Trwał zaledwie kilka sekund i był jedynie niemal obojętnym muśnięciem, ale dla starszego znaczył więcej, niż kilka przelotnych całusów, których doświadczył, razem wziętych. Pomimo głośnej muzyki, krzyków i nieprzychylnej tego typu zbliżeniom atmosferze, Jin był bardziej niż szczęśliwy. Jednak jego euforia szybko dobiegła końca.

Nagle poczuł ból w policzku i dopiero po chwili zrozumiał, że uderzył głową w ścianę i zsunął się powoli po chłodnej powierzchni. Poruszył zszokowany szczęką, patrząc na Namjoona, na którego twarz występowała wściekłość.

- Co ty sobie, kurwa, wyobrażasz?!- warknął młodszy, a Jin zamrugał. Przepadł. Po tym, co się stało, jego uczucia pokierowały nieskładnymi myślami. Te uformowały słowa, których niestety nie dało się cofnąć.

- Zamieniasz się w swojego ojca?- Jin uśmiechnął się kpiąco, a w kącikach jego oczu uformowały się łzy. Był zbyt roztrzęśniony, żeby przejmować się efektem, jaki te któtkie zdanie wywarło na młodszym. Wargi Namjoona zadrżały, kiedy znów się zamachnął i uderzył starszego w drugi policzek. Po tym na pewno zostanie ślad.

- Ty pieprzona cioto!- wysyczał młodszy. Zaskakujące, w jak krótkim czasie nastrój Namjoona z upojenia alkoholowego zmienił się w plującego jadem gada.

- Jakoś wcześniej nie przeszkadzała ci moja orientacja- stwierdził Jin, wstał i znajdując w sobie obce mu pokłady siły, odepchnął drugiego chłopaka. Ten zatoczył się w tył i z trudem oparł o przeciwległą ścianę.- Sprawianie mi bólu musiało cię strasznie bawić, co?- Seokjin dotknął puchnącego policzka. Jego oczy miotały błyskawice, kiedy tamy bezpowrotnie runęły.- Byłem durniem, wierząc, że może spojrzysz na mnie inaczej, niż na jednego ze swoich kumpli. Łaziłem za tobą jak cień. Opatrywałem rany i wyciągałem z kłopotów. Tylko po to, żebyś zawsze wracał do jakiejś lafiryndy- Namjoon ucichł nagle i wpatrywał się w podłogę.- Bycie choćby twoim przyjacielem wystarczyło, bym zaczął godzić się z tym, co widziałem, ale mam dosyć ryczenia po kątach. Nie będę więcej wchodził ci w drogę i liczę, że odwdzięczysz się tym samym.

Jin poczekał chwilę, jednak, kiedy Namjoon nie odezwał się nawet słowem, chłopak ostatecznie zebrał się w sobie i zwyczajnie wyszedł, pozostawiając oniemiałego z szoku nastolatka w chaosie imprezy i własnych myśli...