czwartek, 12 marca 2015

Daehyun X Youngjae(1)

Dużo wszechogarniającego fluffu! Lepiej umówcie się na wizytę u dentysty!!
Ugh... Jakoś jak pisałam to ręcznie, to wydawało mi się to lepsze. Widać mądre wywody to nie moja działka...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~




- Słyszałeś, że Yongguk-hyung i Zelo są już partnerami?- zapytał Youngjae i odchylił lekko głowę w tył. W jego głosie dało się słyszeć lekkie nuty zazdrości.

- Yongguk wszystkich już chyba poinformował- Daehyun uśmiechnął się kpiąco i delikatnymi, okrężnymi ruchami wycierał pióra połyskujące srebrem.

Skrzydła Youngjaea były drobniejsze niż jego własne i bardziej podatne na zranienia. Było to spowodowane młodym wiekiem anioła. W przeliczeniu na ludzkie lata, chłopak mógł być piętnasto- lub szesnastolatkiem. Możnaby powiedzieć, że Youngjae jeszcze długo pozostać miał właściwie anielątkiem. Właśnie dlatego dbanie o skrzydła partnera tak wzruszało Daehyuna. Mokre pióra były ciężkie same w sobie. Uniesienie do tego kilkudziesięciokilogramowego ciała było niemal niemożliwe.

Youngjae oddawał swoje życie w ręce starszego zawsze, ilekroć ten czyścił delikatne pióra. Oczywiście, Daehyun jako istota anielska nie byłby w stanie skrzywdzić nikogo, zwłaszcza swojego partnera. Jednak dbanie o cudze skrzydła było czynnością bardzo intymną i młodszy wykazywał się niesamowitą dojrzałością pozwalając na takie zabiegi. Tym bardziej, że przez większość czasu władzę nad jego rozsądkiem przejmowało odpowiadające rozwojowi niedoświadczenie i dziecinne podejście do życia.

- Jestem zmęczony- mruknął Youngjae i oparł się o ciepłe ramię. Lekko przemoczone spodnie stawały się niewygodne, a siedzenie na krawędzi wanny męczące.

- Prawie skończyłem- Daehyun przetarł "pod włos" krawędź lewego skrzydła, odłożył po chwili ręcznik i objął młodszego w pasie. Złożył na plecach chłopaka pocałunek. Kręgosłup Youngjaea pokrył się gęsią skórką, ponieważ miejsce, w którym skrzydła łączyły się ze skórą było bardzo wrażliwe.

Srebrzyste pióra zadrżały, kiedy młodszy zwrócił się twarzą do partnera. Spojrzał w głębokie jak studnie oczy i przytulił się do chłopaka. Ukrył twarz w zgięciu szyi Daehyuna i westchnął. Statrszy uśmiechnął się lekko i odgranął ciemne kosmyki z czoła Youngjaea, cmokając go lekko w czoło. Nastolatek był strasznym pieszczochem i nie licząc momentów, w których towarzyszyli wspólnie innym aniołom, bez skrupułów i ogródek upominał się o okazywanie mu miłości.

- Nie zasypiaj- wyszeptał Daehyun, kiedy spostrzegł, że młodszy przymknął rozleniwiony powieki.- Zdaje się, że chciałeś spędzić ze mną trochę czasu, a jeśli zaśniesz, nic z tego nie wyjdzie.

- Nawet podczas snu, wciąż będziesz ze mną. Więc co to za różnica?- Youngjae wzruszył ramionami. Partner przebywał z nim do momentu, w którym ten codziennie otwierał rano oczy. Zazwyczaj budził go, obdarzając jego skrzydła pieszczotami lub pocałunkami.

- A taka, że nie będziesz nawet świadomy mojej obecności- mruknął Daehyun.- Jaką mam czerpać radość ze spędzania z tobą czasu, skoro nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, co do ciebie mówię?- starszy pchnął ostrożnie Youngjaea tak, że ten stanął pewnie na nogach. Złożył ciasno opływające amarantem skrzydła i wyszedł z łazienki.

- Czy słowa naprawdę mają aż takie znaczenie?- zapytał młodszy, podążając za partnerem. Daehyun uniósł zdziwiony brew.

- Gdyby nie mowa, jak porozumiewałbyś się z innymi?

- Ale przecież sam często powtarzasz mi, że słowa są zbędne- Youngjae przysiadł na dużym, niemal królewskich rozmiarów łóżku i oparł łokcie na kolanach.

- To prawda, że są momenty, w których czyny mówią więcej niż słowa- Daehyun otworzył jedno z okien, a chłodny wiatr rozwiał jego wilgotne kosmyki.- Ale czy pogodziłbyś się z faktem, że nagle przestałem się do ciebie odzywać?- Youngjae natychmiast pokręcił głową. Gdyby głos jego partnera zniknął pewnego dnia, utraciłby chyba część siebie. 

Spokojne słowa Daehyuna, cichy baryton jakim zawsze nucił ciche melodie były elementem więzi, bez którego świat utraciłby kolory. Nie chodziło tu o same zdania, które starszy anioł wypowiadał, ale o sam fakt, że głos był potwierdzenien istnienia. Przecież w ciemności wzrok tracił swoje znaczenie i tylko głos mógł powiedzieć ci o czyjejś obecności.

Youngjae często budził się w nocy, a ogłuszająca cisza była nie do zniesienia. Zachowywał się wtedy dość egoistycznie, ale budził Daehyuna ilekroć potrzebował ukojenia. Jego partner nieważne jak zmęczony, zawsze był gotów mu je ofiarować. Jego spokojnym pieśniom przysłuchiwały się wtedy wszystkie istoty, które mogły usłyszeć piękny głos. Wszystkie anioły doskonale śpiewały. Anielskie chóry nie wzięły się przecież znikąd. Jednak to Daehyun był twórcą najpiękniejszych melodii w okolicy i serce Youngjaea drgało radośnie za każdym razem, ilekroć uświadamiał sobie, że partner śpiewał zawsze dla niego.

- Poza tym- kontynuował starszy- wiele istot potrzebuje słownej konfirmacji swoich uczuć. Dla nas, aniołów, miłość jest oczywista. Odczuwamy wzajemnie siłę swoich serc, jednak ludzie nie potrafią odczytywać emocji. W każdym razie, nie w takim stopniu jak my- Daehyun podszedł do łóżka i klęknął przed nastolatkiem. Oparł podbródek na jego kolanie i spojrzał w nieco jaśniejsze oczy.- Słowa są nieodłącznym elementem naszego istnienia. Każde z nich kaształtuje naszą wolę i udawadnia nam własną siłę. Gdyby nie możliwość porozumiewania się, wszędzie zapanowałby chaos.

- A jednak słowa ranią- zauważył Youngjae i wplótł palce w ciemniejsze pióra. Pogładził znajdującą się pod nimi wrażliwą skórę, a Daehyun przymknął powieki i westchnął z ukontentowaniem.

- To prawda, że niewłaściwy dobór słów może zranić. Jednakże nawet te najokrutniejsze wypowiedzi są częścią naszego świata i nie da się tego zmienić- starszy uniósł dłoń i przejechał opuszkami palców po lekko zarumienionym policzku.

- Po co ktoś wymyślił słowa, które nie wnoszą nic wartościowego w naszą mentalność?- Youngjae zmarszczył brwi.

- Świat zbudowany jest na zasadzie kontrastu- Daehyun przysiadł obok partnera, a ten od razu oparł się o nagie ramię. Starszy ucałował czubek ciemnej czupryny i objął nastolatka w pasie. Zataczał małe kółka tuż pod żebrami chłopaka, a po chwili zaczął się lekko kołysać.- Wszystko potrzebuje przeciwwagi. Gdyby nie istniała ciemność, światło nie miałoby dla nas tak ogromnej wartości. Nie wyczekiwalibyśmy z taką ochotą wschodu Słońca, ponieważ stałby się przeciętnością. Gdyby nie było zła na świecie, dobro traciłoby powoli by blakło. Życie stałoby się monotonne i nudne. A tak, doceniamy różnorodność, jaką ofiarowuje nam świat.

- Co to ma wspólnego ze słowami, które ranią?- Youngjae wtulił twarz w amarantowe pióra, wdychając zapach polnych kwiatów.

- Gdyby takie słowa nie zostały nigdy wypowiedziane, te, które tak cenimy stałyby się zwyczajne. Utraciłyby swój wyraz emocjonalny, a przykładowo kocham cię byłoby jedynie echem wmieszanym w inne, nic nieznaczące zdania.

- Ale przecież sama obecność jest najlepszym dowodem uczuć.

- Dla niektórych to za mało. Wiele istot potrzebuje okazania miłości poprzez każdy aspekt człowieczeństwa. Poprzez dotyk- Daehyun przejechał ustami od skroni Youngjaea aż do jego szczęki.- Myśli- wrócił pocałunkami do skroni, na którą dmuchnął po chwili ciepłym oddechem. Nastolatek zadrżał.- Wiarę- ułożył rozpostartą dłoń ponad sercem młodszego anioła.- I słowa- wyszeptał wprost do zaczerwienionego ucha. Przygryzł lekko małżowinę, by złagodzić po chwili swoją akcję czułym muśnięciem.- Lubisz, kiedy powtarzam, że cię kocham, prawda?

- Oczywiście- Youngjae pozwolił ułożyć się na chłodnej pościeli. Poruszał przez chwilę skrzydłami, aby znaleźć im dogodną pozycję. Daehyun zawisł nad partnerem, a w przyćmionym świetle księżyca dostrzegł, że twarz młodszego połyskuje lekką bladością, na której tle pełne usta odcinały się wiśniową czerwienią.

- Ja również bardzo cenię każdą chwilę, w której wypowiadasz te słowa- skrzydła Daehyuna rozłożyły się na całej szerokości łóżka, okrywając ich amarantową, puchową kołdrą.

- Wolisz słowa od czynów?- Youngjae przejechał opuszkami palców od uwydatnionego obojczyka, aż do piersi partnera. Uniósł się na łokciach, aby cmoknąć starszego w szyję i pozostawić na niej soczystą malinkę. Nie był tak grzeczny i niewinny, za jakiego wszyscy go brali. Zabawne, że do tej pory nikt nie domyślił się dlaczego Daehyun tak często nosił koszule, kiedy inni aniołowie preferowali swobodę ruchu.

- Każdy aspekt twojej miłości jest dla mnie równie ważny- starszy na powrót ułożył głowę Youngjaea na poduszce i oparł łokcie po obu jej stronach. Ich twarze dzieliły milimetry.- Przyjmę wszystko, co mi ofiarujesz.

- Nawet gdyby była to obelga?- zapytał psotnie nastolatek.

- Gdybyś zaczął używać niecenzuralnych słów, nakarmiłbym cię toną mydła i osobiście wyprał język. Póżniej dorwałbym tego, kto cię ich nauczył i wlałbym mu jodynę do gardła- Daehyun pstryknął Youngjaea w nos.

- Nie jesteś zabawny- mruknął anioł i zmarszczył brwi, kiedy partner połaskotał go za uchem.

- A dla ciebie co jest ważniejsze?- starszy spojrzał zaciekawiony w oczy partnera. Ten wzruszył ramionami.

- Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Kocham cię wiele dla mnie znaczy, ale dotyk jest dla mnie równie ważny.

- W takim razie, może powinienem pomóc ci w podjęciu decyzji?- wyszeptał Daehyun tuż ponad ustami partnera.

Nie pozwolił Youngjaeowi odpowiedzieć, ponieważ niemal natychmiast złączył ich wargi w powolnym, ale bardzo zmysłowym pocałunku. Nastolatek zarzucił mu ramiona na szyję i przyciągnął do siebie tak, że całe ciało Daehyuna przykryło jego własne. W momencie, w którym młodszy chciał pogłębić pieszczotę ust, starszy anioł oderwał się od niego i patrząc mu prosto w oczy, szeptał na okrągło deklaracje miłości. Jego slowa przeplatane były subtelnymi muśnięciami palców i warg. 

Daehyun zjechał ustami wzdłuż lini szczęki, połaskotał językiem kark nastolatka i zjechał jeszcze niżej. Jego pełne wargi spoczęły ponad sercem Youngjaea, gdzie pozostały na dłuższą chwilę.

- Kocham cię- wyszeptał w zarumienią skórę i ułożył głowę na piersi nastolatka, wsłuchując się w nieco przyśpieszone bicie serca.

- Ja też cię kocham, hyung- wymruczał Youngjae i wtulił nos w czarne jak noc włosy.

Był jeszcze młody i nieodświadczony. Właściwie, powinien skakać ze szczęścia, że Daehyun zaakceptował go w tak młodym wieku. Yongguk czekał jedenaście ludzkich lat, zanim choć odważył się spotkać z Junhongiem. Oczywiście, różnica między nim, a Zelo była znacząca. W końcu nawet w tak młodym wieku anioł był teorytycznie starszy od chłopaka, jednak większość dorosłych aniołów obawiała się ingerencji w życie partnera, zanim ten wykształcił w pełni osobisty światopogląd. Daehyun również był na początku mocno przewrażliwiony, ale Youngjae pokazał mu na kilka bardzo psotliwych sposobów, że był dojrzały bardziej, niż ten się spodziewał.

Również w tamtej chwili Youngjae nabrał ochoty na słowne przepychanki, ponieważ zdecydował się podzielić z partnerem spostrzeżeniem, które od jakiegoß czasu chodziło mu po głowie.

- Wiesz co, hyung? Twoje słowa bardzo wiele dla mnie znaczą, ale nie odziałują na moje ciało jak twój dotyk- stwierdził z pozornie niewinnym wyrazem twarzy.- Wole, jak grzejesz mi w nocy plecy i skrzydła, bo bardzo często zapominasz zamknąć okna. Poza tym, przez to, że masz tak złą pamięć, coraz częściej muszę słuchać wrzasków JongUpa i Himchana. Ich rodzaj zabawy, jak to określił Himchan, nieco odbiega od wyobrażenia, które wolałbym zachować w głowie...- stwierdził zdegustowany nastolatek, hamując śmiech, kiedy Daehyun spojrzał na niego zszokowany. 

Co mógł poradzić. Często zachowywał się jak dziecko, a prowokowanie partnera było jedną z jego ulubionych rozrywek. Jedyną, która stała wyżej na piedestale jego zabaw, było patrzenie na zbolałą minę Himchana, którego zawsze wszyscy opierniczali...

niedziela, 8 marca 2015

Rozdział 3



- Przepraszam!- wystękała Hyelin, próbując uwolnić się z uścisku Zelo.

- Masz szczęście, że za morderstwo z premedytacją grozi nawet dożywocie- syknął chłopak i zacieśnił chwyt ramion. Unieruchomił przyjaciółkę na wysokości pasa, przyciskając jej ręce płasko do boków i w bezlitosnych ruchach czochrał jej ciemne włosy.

Już rozumiał, co dziewczyna chciała osiągnąć. Bawiła się w cholerną swatkę. Musiał przyznać, że przez jej potstęp rzeczywiście zbliżyli się z Yonggukiem. Odrobinkę, ale jednak. Ich zamiłowanie do muzyki istotnie zapaliło iskrę sympatii między nimi, ale Lin nie musiała o tym wiedzieć. Tym bardziej, że Junhong nie liczył na nic więcej niż zwykłą znajomość.

- Zelo, no...- wyjęczała dziewczyna.- To był tylko drobny żart!

- Omal nie spaliłem się przez ciebie ze wstydu!

- No, właśnie. Omal- stwierdziła nastolatka i zacisnęła usta w wąską kreskę. Po kilkudziesięciu sekundach starań udało jej się uwolnić z uścisku przyjaciela, okrążyć niski stolik i użyć go jako bariery ochronnej. Junhong oparł na nim dłonie i dokładnie śledził wzrokiem każdy ruch Lin.

- Dlaczego?- wycedził.

- Jestem po prostu dobrą przyjaciółką- dziewczyna odgarnęła grzywkę z czoła.

- Chyba raczej przyjaciółką z piekła rodem.

- Jak zwał, tak zwał. Ważne, że osiągnęłam, co chciałam- powiedziała domyślnie Hyelin. 

Zelo wcale nie musiał jej się spowiadać. Jego rozanielony wyraz twarzy powiedział jej wszystko. Co prawda, jego uśmiech zamienił się w grymas irytacji, kiedy tylko Junhong dostrzegł przyjaciółkę przed bramą szkoły, ale nastolatka była z siebie bardzo dumna.

 Zwłaszcza, że zakończyła się dopiero pierwsza faza jej kilkunastoczęściowego planu.

- O co się znowu kłócicie, gołąbeczki?- Nancy weszła do klasy, skrzyżowała ramiona na piersi i przyjrzała nam się z ciekawością.

- O to, co zwykle. Hyelin jest podstępną żmiją- Zelo posłał przyjaciółce wściekłe spojrzenie, westchnął i usiadł po chwili na pobliskim krześle. Wyciągnął spod blatu ławki kilka zeszytów i zaczął skrobać w nich różne słowa i wzory. Lin przekręciła oczami, pokręciła głową i sama westchnęła.

Nagle do jej uszu dobiegł jakiś hałas. Wyjrzała przez rozsunięte lekko drzwi. Po jasnym, oświetlonym korytarzu przebiegło kilka piszczących nastolatek. W dużych oknach odbiły się podekscytowane twarze kilknunastu uczennic. Lin zmarszczyła brwi i wyszła z klasy. Podążyła wzrokiem za depczącymi sobie po piętach dziewczynami. Krzyczyały jakieś nieskładne, przepełnione euforią zdania.

- Co to za wrzawa?- spojrzała przez ramię na Nancy. Ta wzruszyła ramionami i usiadła na swoim miejscu w rogu pomieszczenia.

- Podobno ma się u nas uczyć jakaś wschodząca pseudo-gwiazdka.

- Znowu?- Lin uniosła kpiąco brew. Ich szkoła słynęła z popularnego profilu artystycznego.

Najbardziej popularne były: śpiew, taniec i aktorstwo. Sztuki plastyczne nie były, w mniemaniu tutejszych nastolatków, zbyt wyszukane, ale Hyelin cieszyła się wielkością swojej grupy. Liczyła tylko siedem osób, ale była za to bardzo zgrana i zajmowała się wszystkimi sprawami dekoracyjnymi w szkole. Muzyka i taniec, to co innego. Najlepsi nauczyciele śpiewu i choreografowie sprawiali, że Seolin Art High School miewało "ważnych" gości. Zazwyczaj byli to obiecujący trainee z kilku współpracujących wytwórni.

Takie wizyty było może krótkotrwałe, ale i tak budziły niesamowite zamieszanie. Zwłaszcza wśród rozentuzjazmowanych fanek.

- Kto tym razem?- Lin przekrzywiła głowę.

- Jakiś niedawny debiutant. Chyba... z GOT7?- Nancy nie wyrażała większego zainteresowania sprawą.

- To ci z JYP?- do rozmowy wtrącił się Zelo.

- Już nie masz na mnie focha?- Hyelin oparła się nonszalancko biodrem o ławkę przyjaciela. Junhong nawet na nią nie spojrzał.

- Więc, który z GOT7 zaszczyci nas swoją obecnością?- chłopak przekartkował zeszyt z matmy.

- Chyba maknae, ale nie jestem pewna- Nancy podparła podbródek na dłoni. Przerzuciła naturalnie jasne włosy przez ramię i zaczęła bawić się ich skręconymi końcówkami.

- Ciekawe, ile wytrzyma- jak już było wspomniane, wizyty idoli nie były nigdy zbyt długie. Ich wytwórnie zabierały ich ze szkoły, kiedy fanki stawały się zbyt uporczywe. Pod tym względem, Seolin Art High School nie miało zbyt dobrej opini.

- Nie wiem, ale mam teraz ważniejsze sprawy na głowie. Mam tylko nadzieję, że psychofanki nie dadzą nam za bardzo popalić- mruknęła Lin i zajęła swoje miejsce. Ostatnio cała ich klasa miała problemy przez wybryk kilku dziewczyn. Wolała, żeby sytuacja się nie powtórzyła, ponieważ chociaż jeden rok chciała zdać w spokoju...




- No, nie wierzę- warknęła Lin i spojrzała na zaczerwienioną twarz przyjaciela.- Przypomnij mi, ile my mamy lat?

- Osiemnaście*- odpowiedział jeden ze znajomych Zelo.

- Właśnie, do cholery! Osiemnaście!- dziewczyna przetarła ręką policzki i zaklęła. Jeszcze raz spojrzała na Junhonga i butelki stojące na stole. Miała chłopaka za odpowiedzialnego skurczybyka, ale jak widać, on był tylko skurczybykirm. Ale na serio? Sam obalił całą butelkę?- Co się stało?

- Zaczęliśmy gadać, wygłupiać się, a potem jakoś samo poszło- odppwiedział chłopak, którego Lin znała jedynie z widzenia. Sam wydawał się trzeźwy, więc dlaczego nieletni Zelo spał pijany na jego kanapie? I jak ona wyjaśni to Yonggukowi? I tak mu podpadła. Widząc Junhonga w takim stanie, chyba ją wyklnie i zapisze na egzorcyzmy.

- Co wyście sobie myśleli?! Nie zaraz, nie odpowiadaj- dziewczyna uniosła w górę dłoń, nie dając chłopakowi dojść do słowa.- Nie myśleliście i na tym właśnie polega problem! Jak myślisz, co powie jego opiekun, kiedy to wszystko zobaczy?

- Ale Yongguk-hyunh podobno jest w porządku...

- Dla Zelo, nie dla innych!- krzyknęła nastolatka i z trudem powstrzymała się przed przywaleniem lekko zmartwionej twarzy. Co jej da jego poczucie winy, skoro i tak niedługo zginie?

Lin zacisnęła zęby i odetchnęła, próbując się uspokoić. Przeczesała ręką włosy i jeszcze raz ogarnęła wzrokiem pobojowisko w salonie. Pokręciła głową. To była przesada. Sama robiła różne rzeczy, ale nigdy nie tak bardzo nieodpowiedzialne.

- Gdzie są jego rzeczy?- znów odetchnęła i skinęła na śpiącego Zelo. 

Jego znajomy rozejrzał się dookoła i po kilku minutach podał mu czarny plecak i męską bluzę. Hyelin przeszukała kieszenie swetra i kolejny już raz w tyn tygodniu ujęła w dłoń telefon przyjaciela. Wybrała numer i po chwili wahania rozpoczęła połączenie. Yongguk odebrał po zaledwie sygnale, a Lin wyjaśniła mu zaistniałą sytuację. Oczywiście, nasłuchała się krzyków i wstępnego kazania. Tak, jeśli do tej pory student w miarę ją tolerował, teraz raczej w jego oczach było kompletną idiotką i wiedźmą. Mimo tego, podała mu aderes i posłała niemal nienawistne spojrzenie kumplowi Zelo.

Zajęła się ubieraniem przyjaciela i spróbowała postawić go na nogi. Chłopak był jednak zbyt pijany, żeby choćby zareagować na nerwowe szaepnięcia.

- Mam nadzieję, że chociaż będziesz miał kaca wielkości twojego ego- mruknęła Lin i podciągnęła nastolatka do siadu. Wtedy Zelo uchylił lekko powieki i spojrzał na nią niepezytomnie.

- Ach~~ Lin, to ty- powiedział przeciągle i oparł podbródek na ramieniu dziewczyny.

- Wstawaj, idioto- Hyelin wstała, ciągnąc za sobą ciało przyjaciela. Ledwo ustała pod jego ciężarem.- Pomóż mi zaprowadzić go na dwór!- syknęła w stronę oniemiałego chłopaka.- Lepiej, żeby Yongguk nie widził tego bajzlu. Wtedy może przeżyjesz- stwierdziła.

Udało im się wyprowadzić Junhonga na podjazd, chociaż nie było to łatwe zadanie. Noc była chłodna, a Lin wyjątkowo zmęczona. Jej nogi drżały z wysiłku, kiedy samochód Yongguka zatrzymał się z piskiem przy krawężniku.  Hyelin przygotowała się na konfrontację, kiedy student nerwoeym ruchem zatrzasnął drzwi i zbliżył się do nich. Złość była idealnie widoczna na jego twarzy i Lin podejrzewała, że tym razem nie próbował jej nawet ukrywać. Zlustrował Zelo od stóp do głów.

- Tym razem nic nie zrobiłam- powiedziała cicho dziewczyna, zanim Yongguk zdążył się odezwać. Pewnie i tak jej nie uwierzy. W ciągu ostatnich kilku dni doszło między nimi do kilku interesujących incydentów i Hyelin podejrzewała, że student uwaźał ją za wcielenie zła.

Zelo zamruczał coś i lekko zakołysał. Lin podążyła za jego ruchem i oboje runęli prawie na ziemię. W ostatniej chwili Yongguk podtrzymał niemal bezwładne ciało nastolatka i rzucając i dziewczynie, i znajomemu Junhonga piorunujące spojrzenie, bez słowa zaprowadził pijanego chłopaka do samochodu Posadził go ostrożnie na tylnym siedzeniu i zapiął pas bezpieczeństwa.

Junhong poruszył się niespokojnie i nie zdając sobie z tego sprawy, chwycił nadgarstek studenta. Ułożył się wygodniej na chłodnej tapicerce i oparł głowę na przedramieniu starszego. Uśmiechnął się błogo, zamlaskał jak dziecko i na powrót zapadł w spokojny sen.
Yongguk odchrząknął, zdając sobie sprawę, że przygląda mu się dwójka nastolatków. Uwolnił się z nadzwyczaj silnego uścisku i zamknął drzwi. Obszedł samochód dookoła i usiadł na miejscu kierowcy. Kątem oka spojrzał na przyjaciółkę Junhonga i przekręcił kluczyk w stacyjce. Auto zeskoczyło z krawężnika i wąską drogą pojechało w stronę centrum miasta.

Lin westchnęła, patrząc, jak błękit znika za zakrętem. Jeśli miała jakąkolwiek nadzieję, że Yongguk choć trochę ją polubi, teraz ta nadzieja bezpowrotnie umarła...




Yongguk ułożył Zelo na łóżku. Przyglądał się spokojnej twarzy chłopaka i bił się z myślami. Z jednej strony, był zdegustowany. Nie wiedział jednak, czy samym faktem, że nastolatek upił się na umór, czy tym, że zrobił to będąc nieletnim dzieciakiem. Z druguej strony, zarumienia twarz, pogrążona w błogim śnie wydała mu się niezwykle kusząca.

Student oparł rękę na białym materacu i nachylił się nad Junhongiem. Odgarnął blond loki z ciepłego czoła i przejechał opuszkami palców po miękkiej skórze. Zelo zamruczał i wtulił policzek w dużą dłoń. Nastolatek westchnął przez sen, a Yongguk nachylił się nad szczupłą postacią. Zbliżył usta do ust chłopaka i odetchnął głęboko. Poczuł zapach alkoholu i niemal natychmiast otrzeźwiał.

Przymknął powieki i usiadł na podłodze, opierając się plecami o drewnianą ramę łóżka. Prawie się zapomniał.

- Yongguk...- usłyszał zachrypnięty głos. Student stężał momentalnie, nie przejmując się wyraźnym brakiem szacunku. Yongguk spojrzał przez ramię, bojąc się, że chłopak się obudził i dostrzegł zachowanie starszego. Jednak ten wciąż spał.

- Zelo?- wyszeptał student.

- Hyung...- Junhong przekręcił się na bok i wtulił twarz w beżową poduszkę. Yongguk zamrugał zdziwiony. Chłopak śnił... o nim? Nie, musiał się przesłyszeć. 
Yongguk spoglądał jeszcze przez chwilę na nastolatka. Po kilku minutach podniósł się z podłogi i wyszedł z sypialni.




- Coś ty sobie wyobrażał, debilu?!- warknęła Lin i trzepnęła Zelo po głowie, która wciąż pulsowała niedawnym kacem. Chłopak jęknął i nie przejmując się krzykami przyjaciółki, ułożył się na trawie.- Czyś ty już całkiem zgłupiał?!

- Lin, daj se na wstrzymanie- wystękał Junhong.

- Nie! Wiesz, jaki dostałam przez ciebie opierdziel?!

- Lin, błagam...- Zelo odetchnął, próbując zignorować dzwonienie w uszach.

- Ty błagasz? Ty błagasz?! Jak z tobą skończę, dopiero zaczniesz błagać...- jej tyradę przerwał pisk. Hyelin i Zelo aż podskoczyli z zaskoczenia. Dziewczyna wyjrzała zza krzaków, po to żeby zobaczyć tłum podekscytowanych nastolatek, kręcących się koło bramy szkoły.

- Co tam się dzieje?

- Bo ja wiem...- Lin wstała z ziemii i skupiła wzrok na samym centrum zamieszania.

Przy niskim krawężniku zaparkowany stał ciemny van. W momencie, w którym dziewczyna zwróciła na niego uwagę, jedne z drzwi otworzyły się i od strony kierowcy wysiadł mężczyzna w średnim wieku. Obszedł samochód dookoła i próbując zyskać trochę przestrzeni pomiędzy małolatami, otworzył jedne z tylnych drzwi.

Kiedy wysoki nastolatek w szkolnym bezrękawniku, białej koszuli i zarzuconej na ramiona bluzie stanął na chodniku, uczennice zaczęły wrzeszczeć tak głośno, że niewiele brakowało, aby Lin pękły bębenki.

- Chyba zjawiła się nasza gwiazdka- mruknęła dziewczyna, zapominając o wybryku Junhonga. Była zbyt zajęta kontemlowaniem białego uśmiechu, aby dłużej wściekać się na przyjaciela.

Hyelin znała GOT7. Nawet lubiła ich piosenki, ale była na tyle rozsądna, żeby nie rzucać sję w wir ślepej obsesji fanek. Poza tym, i tak nie miała na tyle odwagi, żeby choćby zbliżyć się do jakiegokolwiek z poprzednich gości Seolin Art High School. O GOT7, jej troche ulubionym zespole nawet nie było mowy.

- Będzie ciekawie...- mruknęła dziewczyna i uniosła kpiąco brwi. Oj, najnowszy nabytek ich szkoły nie będzie miał łatwo...

poniedziałek, 2 marca 2015

Yongguk X Zelo(1)



Odetchnął głęboko, kiedy rześkie powietrze poruszyło liściami wysokiego drzewa. Zielona korona zasłaniała mocne promienie Słońca, tworząc na jego skórze ciemne mroczki. Wiosna wkraczała właśnie w okres kompletnego rozkwitu i wszystko dookoła było na to dowodem. Stworzenia zamieszkujące Górę Aniołów były pełne życia. Koniki polne wraz z ptakami wyśpiewywały swoje kompzycje, kwiaty muskały jego skórę kolorwymi płatkami, a trawy poruszały się w spokojnym, harmonijnym tańcu.

Dopełnieniem perfekcji wiosennego obrazu były wznoszące się pomiędzy chmurami majestatyczne istoty- dowód na istnienie równoległego, nadnaturalnego świata, o którego egzystencji nie widziedział do niedawna nikt. Właściwie, nie był pewny, czy sześćdziesiąt lat możnaby zdefiniować słowem "niedawno", ponieważ dla przeciętnego człowieka było to niemal całe życie. Jednak świat istaniał od milionów lat, więc jeśli popatrzeć na to z perspektywy Błękitnej Planety, były to jedynie sekundy- od takie pstryknięcie palcem.

Zelo westchnął przeciągle, kiedy poczuł.na dłoni delikatne muśnięcie. Prawie nie zauważył, kiedy jego własna definiecja szczęścia przysiadła obok, tworząc dodatkowy cień. Wzniósł rękę, aby całkowicie uchronić oczy od prześwitującego przez zieloną chmurę światła i uchylił powieki. Pierwszym, co ujrzał były fale błękitno-białych piór, które przylegały ściśle do umięśnionych, masywnych skrzydeł. Delikatny puch mienił się złotem na krawędziach, przypominając aksamit obszyty ozdobną nitką. Miał wiele takich piór, ponieważ, w jego mniemaniu, były one swoistą formą sztuki wytworzoną przez sam los.

- Lepiej się już czujesz?- usłyszał cichy baryton.

- Mhm...- zamruczał i odwrócił się na bok. Świeże powietrze uśmierzyło nieco ból głowy i mdłości, a przygotowane wcześniej owoce uspokoiły jego niesforny żołądek.- Skończyliście?- zapytał lekko schrypniętym głosem i wplótł palce w miękki puch. Miejsce, którego dotknął zadrżało lekko, jednak nie potrafił powstrzymać się przed jego pieszczeniem.

- Tak- istota siedząca obok niego uśmiechnęła się lekko, a Zelo poczuł motylki w brzuchu, patrząc na pełne, rozciagnięte wargi i błyszczące czekoladowym brązem oczy. Przmknął na powrót powieki, ponieważ patrzenie na tak pięknego mężczyznę przypominało mu o niedoskonałości, jaką był. Człowiek w żadnym aspekcie swojego istnienia nie mógł konkurować z aniołem.- Odprowadzić cię do domu?

- Chce jeszcze zostać...- Zelo uniósł lekko głowę i oparł ją na szczupłym udzie. Od razu poczuł dotyk na policzku i we włosach.

- Yongguk- usłyszał inny głos. Nie musiał otwierać oczu, ponieważ doskonale wiedział, do kogo należał.

- Tak, Jieun?- kobieta zawisła kilka metrów nad nimi, a jej poruszające się skrzydła wzmogły chłodny wiatr. Junhong musiał się powstrzymać, aby nie powiedzieć jej, żeby szybko zostawiła jego samego i... jego anioła. Kolejna cecha różniąca ludzi od posłañców boskich. Zazdrość.

- Daehyun prosi, abyś zjawił się u niego, kiedy tylko twój podopieczny wróci do domu- Jieun stanęła pewnie na ziemi. Żaden mięśnień w ciele Zelo nie drgnął, mimo, że poczuł się mocno dotknięty. Nie był podopiecznym Yongguka. Był jego partnerem.

- Zjawię się u niego zaraz po zmroku- obiecał anioł. Jieun kiwnęła tylko głową i wzbiła się na powrót w powietrze. Kiedy miał pewność, że kobieta tego nie zobaczy, Junhong podniósł się do siadu i oparł plecami o ciemną korę.

Yongguk był z natury dobrą istotą. Oczywistym było, że nie popełniłby grzechu, jakim była zdrada, jednak długie, falujące włosy Jieun, jej idealna sylwetka, a nawet sposób poruszania się poddawały w wątpliwość pewność siebie Zelo. Oczywiście, anioł nieustannie deklarował mu swoją miłość, jednak bez symbolu partnerstwa dla innych jego uczucie było jedynie pustymi słowami. Dla chłopaka było oczywiście sensem życia, jednak co tu dużo mówić, bał się go stracić i tyle.

Rozumiał wątpliwości Yongguka dotyczące zawarcia partnerstwa. Ceremonia była podobno bolesna i zwyczajnie nie chciał, aby Zelo cierpiał. Jednak kiedy nastolatek widział pożądliwe spojrzenia rzucane w kierunku jego ukochanego, zwyczajnie bolał go brak potwierdzenia ich więzi. Był to duchowy ból, z którym coraz ciężej sobie radził.

- Nie jest dla ciebie konkurencją- powiedział domyślnie anioł i splótł palce z palcami nastolatka.

- Ja to wiem, ale pytanie, czy ona o tym wie- mruknął Zelo i wydął zabawnie wargę. Yongguk zaśmiał się cicho i rozczochrał młodszemu włosy.

- Wierz mi, wszyscy dookoła wiedzą, że jesteś jedyną istotą, która zajmuje stałe miejsce w moim sercu- zapewnił anioł i trącił skrzydłem ramię chłopaka.

- Ale nie możesz zaprzeczyć, że ona sama liczyła bardzo długo na coś więcej- stwierdził nastolatek. Anioł westchnął.

- Niestety nie mogę zaprzeczyć.

- Wasza szczerość jest czasem naprawdę denerwująca- dąsał się Zelo.

- Junhong, to tylko przyjaciółka.

- A jednak dałeś tej przyjaciółce dotknąć swoich skrzydeł.

- Byliśmy młodzi. Nie wiedziałem wtedy, ile jedno takie dotknięcie znaczyło- chłopak zagryzł solną wargę. Kolejny powód do zazdrości.

Jieun znała Yongguka dłużej niż on. Nie mógł mieć do anioła pretensji, ponieważ setki lat temu mężczyzna nie mógł wiedzieć, że w dwudziestym pierwszym wieku znajdzie tak przewrażliwionego partnera. A jednak, Zelo nie mógł powstrzymać rozgoryczenia. W świecie aniołów dotknięcie czyiś skrzydeł równało się ze zbliżenien kochanów w ludzkim świecie. Było to doświadczenie bardzo intymne i mimo, iż muskanie miękkich piór stało się dla Junhonga niemal rytuałem, nie mógł znieść myśli, że biały puch nosił na sobie ślad dotyku kogoś innego.

- Junhong- Yongguk ujął twarz partnera w dłonie i gładził kciukami ciepłe policzki.- Od tamtego momentu jesteś jedyną osobą, której dałem się choć zbliżyć do moich skrzydeł. Jesteś jedyny w moim życiu i już zawsze tak będzie- mężczyzna wpatrywał się uważnie w oczy chłopaka. Jego ciepłe, czekoladowe tenczówki sprawiły, że nastolatek roztopił się pod wpływem ich głębi.

Zelo westchnął i oparł czoło na nagim ramieniu.

- Wiem i przepraszam- wyszeptał. Na usta Yongguka znów wypłynął uśmiech. Anioł odgarnął kilka zbłąkanych kosmyków i złożył delikatny pocałunek na czubku głowy Zelo.

- Nic nie szkodzi- mężczyzna przytulił nastolatka, a jego plecy osłonił skrzydłami. Chłopak nigdy tego nie przyznał, ale anioł wiedział, że ten czuł się bezpiecznie i komfortowo w otoczeniu ciepłych piór. Yonggukowi nie przeszkadzała taka bliskość, ponieważ jemu również sprawiała przyjemność.- Zabiorę cię do domu.

- Dobrze- Zelo kiwnął głową i mocno objął anioła za szyję. Poczuł, jak uścisk mężczyzny stał się pewniejszy, kiedy obydwaj wzbili się nagle w powietrze.

Junhong zacisnął zęby i zamknął szczelnie oczy, ponieważ wysokość, na której się znaleźli przyprawiała go zwyczajnie o lęk. Wiedział, że Yongguk nigdy nie wypuściłby go z ramion, jednak mózg człowieka działał w oczywisty sposób. Bał się tego, czego nie rozumiał, a Zelo wciąż nie pojmował, jak to możliwe, że pokochała go tak idealna istota...

~*~*~

- Nigdy się do tego nie przyzwyczaje- mruknął Junhong, kiedy Yongguk postawił go ostrożnie na trawie.- Nigdy więcej tak nie rób- rozkazał niemal chłopak, mając na myśli nagły manewr anioła, od którego biedne, ludzkie serce omal nie umarło na zawał.

- Wybacz mi- mężczyzna ucałował chłodne od wiatru czoło i uśmiechnął się przepraszająco.

- Przestań tak na mnie patrzeć, bo nie mogę się przez to na ciebie gniewać- Zelo odsunął się nieznacznie od szerokiej klatki piersiowej i zmarszczył brwi.

- Później ci to wynagrodze- obiecał anioł i musnął zaczerwieniony policzek, zanim wzbił się w górę i podleciał do kilku ze swoich towarzyszy.

Junhong westchnął i przysiadł powoli nad brzegiem strumienia. Przez pewien czas przypatrywał się, jak jego partner pikował w powietrzu i ćwiczył swoją zwinność, zanim jego uwagę odciągnęło drobne poruszenie tuż obok. Kątem oka spojrzał na skrzydła w kolorze herbacianych róż i kiwnął na przywitanie głową nowoprzybyłemu aniołowi.

- Że też ci się to nie nudzi- Himchan usiadł na jednym z kamieni i podążył za wzrokiem nastolatka. Ten wzruszył ramionami i odpowiedział:

- Jest piękny- stwierdził, przypatrując się, jak Yongguk uniknął sprawnie ciosu, wymierzonego mu przez Jongupa.- Czemu do nich nie dołączysz, hyung?

- Nie pasjonuję się ćwiczeniami fizycznymi tak, jak oni- Himchan zmarszczył zabawnie brwi. Prawda była taka, że mężczyzna zwyczajnie nie był zbyt sprawny.

- Mimo tego, że twój partner ćwiczy niemal nieustannie?

- Jongup jest jeszcze dzieckiem, które po prostu lubi się bawić- po tych słowach między nimi zapanowała chwila ciszy.

- Hyung, mogę zadać ci pytanie?- odezwał się nagle Zelo i przygryzł wargę.

- Hmm?- Junhong przełknął i dopiero po kilkunastu sekundach zebrał się na odwagę.

- Na czym polega ceremonia partnerstwa?- Himchan zamrugał i spojrzał najpierw na nastolatka, a potem na nieco niewyraźną postać Yongguka.

- Nie wydaje mi się, abym był odpowiednią osobą do tego typu rozmów- powiedział po chwili.

- Hyung, proszę- Zelo spojrzał starszemu prosto w oczy.- Yongguk-hyung nie chce mi nic powiedzieć.

- Widać ma ku temu powód.

- Hyung, proszę- chłopak przeciągnął wyraźnie swoje błaganie. Himchan westchnął i ścisnął palcami nasadę nosa. Całe szczęście, że anioły nie mogły zabijać inaczej Yongguk osobiście mógłby skończyć jego życie.

- Jak daleko zaszliście w waszej bliskości?- zapytał starszy, ostrożnie dobierając słowa. Junhong zmarszczył brwi.

- Masz na myśli dotyk?- Himchan przytaknął.- Yongguk-hyung zazwyczaj trzyma mnie za rękę, albo przytula. Czasem mnie pocałuje, ale robi to rzadziej- anioł jęknął w duchu. To wiele wyjaśniało, a także udowodniło mu, że stąpał po ciękim lodzie. Dzieciak był niewinniejszy niż możnaby się spodziewać. Chociaż z drugiej strony, Yongguk był tak przewrażliwiony na jego punkcie, że panikował nawet wtedy, kiedy chłopaka zwyczajnie rozbolał brzuch. Nie było więc mowy o ceremoni partnerstwa, ponieważ ta była dużo boleśniejsza.

- Chyba jednak powinieneś porozmawiać o tym z Yonggukiem- Himchan spróbował się wycofać, jednak wrodzona ciekawość dzieciaka sprawnie mu to uniemożliwiła.

- Hyung, proszę- powtórzył Zelo. Himchan westchnął ciężko i gdyby mógł, przeklnąłby wielkie oczy nastolatka i sposób w jaki ten wydymał wargę.

- Ceremonia partnerstwa opiera się na cielesnej bliskości- anioł poddał się.

- A dokładnie?

- Co robi zakochana w sobie dwójka ludzi?- Himchan spróbował naprowadzić chłopaka na wyjaśnienie tak, żeby sam nie musiał mówić o wszystkich aspektach anielskiej więzi. Jednak chłopak nie zrozumial podpowiedzi.- No to inaczej. Skąd się wziąłeś?- Junhong wciąż nie rozumiał. Himchan jęknął cierpiętniczo.- Nie każ mi opowiadać ci tej beznadziejnej, ludzkiej teorii, dotyczącej pszczółek i kwiatuszków!

- Chcesz powiedzieć, że będziemy musieli...- Zelo w końcu zrozumiał. Otworzył szeroko oczy i rozdziawił usta.

- Bingo kolego. Dziesięć punktów dla tego pana- Himchan zaklaskał w dłonie, wiedząc, że jego kpiący ton nie pomagał chłopakowi. Nie mógł się jednak powstrzymać przed lekkim podręczeniem nastolatka. Kiedy jednak w oczach chłopaka zaczęła rodzić się obawa, Himchan zrozumiał, że przez jego słowa Zelo zaczął obawiać się zbliżenia z Yonggukiem.- Junhong- anioł położył dłoń na ramieniu chłopaka.- Yongguk nie bez powodu odwleka ceremonię partnerstwa. Nie chce niczego na tobie wymuszać. Poza tym, nie chce sprawić ci bólu.

- Ale on niczego nie wymusza- wykrztusił nastolatek zachrypniętym nagle głosem. Jego policzki poczerwieniały, kiedy zaczął sobie wyobrażać, jak taka ceremonia wyglądała.

- A jednak się boisz- stwierdził anioł. Chłopal nie zaprzeczył.- Ty naprawdę nigdy nie domyśliłeś się, że chodzi o tego typu bliskość?- Zelo pokręcił głową.

Wyobrażał sobie różne rzeczy, ale nigdy takie. W życiu nie przyszłoby mu do głowy, że te delikatne pieszczoty, jakimi obdarzał go partner doprowadziłyby w końcu do prawdziwego zbliżenia. Oczywiście, czasem wyobrażał sobie siebie i Yongguka w... różnych sytuacjach, ale były to tylko fantazje. Zelo nie spodziewał się, że mogłyby się ziścić...

~*~*~

Kilka dni po rozmowie z Himchanem, Zelo wciąż myślał o słowach anioła. Nie potrafił wyrzuć z pamięci obrazów, jakie podsówała mu wyobraźnia. Często był przez to nieobecny myślami, co nie umlnęło uwadze Yongguka.

Pewnego wieczora, kiedy Junhong spędzał noc w jednej z wierz, którą zamieszkiwał jego partner, anioł położył się koło chłopaka i zaczął delikatnie gładzić go po plecach. Długo leżeli przytuleni, zanim mężczyzna zapytał nastolatka, czy wszystko z nim w porządku. Chłopak nie odpowiedział. Zamiast tego zadał nieco tajemnicze pytanie:

- Hyung, mógłbyś coś dla mnie zrobić?- Zelo ukrył twarz w ciepłych piórach.

- Oczywiście- anioł uśmiechnął się lekko i wplótł palce w rozczochrane włosy. Junhong przełknął i zanim zebrał się na odwagę, jego policzki przybrały odcień niemal krwistej czerwieni.

Zamiast powiedzieć cokolwiek więcej, nastolatek uniósł się na łokciu i złożył na pełnych wargach nieśmiały pocałunek. Yongguk nie odpowiedział na nagły gest od razu, jednak po chwili przygarnął do siebie szczuplejsze ciało. Przytulił Zelo tak, że ten niemal leżał na nim i naparł mocniej na niepewne wargi. Muskał je lekko, co jakiś czas przygryzając jedną z nich, żeby po chwili załagodzić ruch językiem. Junhong jęknął i podjął ostateczną decyzję.

Bał się. W jego kilkudniowych rozmyślaniach dominował strach. Jednak do jego świadomości zaczął docierać fakt, że anioł nigdy by go nie skrzywdził. Nieraz udowodnił mu to, nie robiąc nieczego na co nie otrzymałby wyraźnego przyzwolenia. Yongguk go kochał, a on kochał Yongguka. Musiał mieć pewność, że wszyscy inni również o tym wiedzieli, a jeśli zbliżenie cielesne było na to jedynym sposobem, gotów był na nawet największy ból.

Zbierając się na odwagę, Junhong przejechał opuszkami palców po umięśnionym, gładkim brzuchu. Dobrze, że skrzydła nie pozawalały aniołom na zbyt częste noszenie górnych części garderoby, inaczej Zelo byłby jeszcze bardziej skrępowany faktem, że musiałby wpierw partnera rozebrać. Chłopak zbliżył powoli zimne ze zdenerwowania palce do lini ciemnych jeansów i rozpiął szybko guzik, zanim Yongguk zdążyłby go powstrzymać. Tak, jak chłopak się spodziewał, jego ręka została niemal natychmiast unieruchomiona.

- Co robisz, Junhong?- anioł zmarszczył brwi, próbując zmusić chłopaka, aby ten spojrzał mu w oczy.

- A na co to wygląda?- Zelo ukrył twarz na szerokiej klatce piersiowej.

- Na rzeczy, których nie powinniśmy robić- mężczyzna spróbował zepchnąć z siebie nastolatka tak, aby ten znów leżał na swojej połowie łóżka. Zdala od niego i jego skrzydeł, które wbrew woli błagały o dotyk szczupłych palców.

- Hyung- Zelo przełknął.- Kochasz mnie?

- Oczywiście!

- Więc proszę, zrób to- wyszeptał nastolatek. Yongguk zastygł bez ruchu. Ciszę w pokoju zakłócał jedynie przyśpieszony oddech nastolatka i bijące szaleńczo serce, które anioł doskonale słyszał ze swoim nadmiernie rozwiniętym słuchem.

- Boisz się- to nie było pytanie. Po chwili wahania nastolatek przytaknął.

- To prawda. Jednak wiem, że mnie kochasz i że nigdy byś mnie nie skrzywidził. Jestem przygotowany na ból.

- Junhong, nie- anioł znów spróbował zepchnąć z siebie chłopaka.

- Hyung, proszę- wyszeptał błagalnie Zelo.- Kochasz mnie i ja kocham ciebie. Jednak odnoszę czasem wrażenie, że inni o tym nie wiedzą. Jestem tylko człowiekiem. Nie mogę się nawet przyrównywać do waszej rasy. Nie mam pięknych skrzydeł, nadprzyrodzonych mocy i pozycji- chłopak uniósł się na łokciach, a jego oczy były niepokojąco zaszklone.

- Junhong- twarz Yongguka zmiękła. Anioł pogładził Zelo po policzku.- Nie zakochałem się w tobie, dlatego że chciałem, abyś był taki jak my. Kocham cię bo jesteś człowiekiem. Bo dzięki tobie mogę zaznać odrobiny człowieczeństwa, którego zawsze pragnąłem- mężczyzna usiadł i oplótł drobniejsze ciało ramionami. Przysłonił je również skrzydłami, ponieważ wiedział, że nastolatek potrzebował ciepła, które mogły ofiarować.- Jesteś darem, którego zawsze pragnąłem, ale nie oczekiwałem, że będzie tak niezwykły w swojej odmienności. Nie chcę, żebyś żałował, że zbliżyliśmy się do tego stopnia, ponieważ po tym twoje życie się zmieni. Nie będziesz już normalnym człowiekiem.

- A co, jeśli powiem, że mi to nie przeszkadza?- Zelo spojrzał w czekoladowe oczy.

- Jeśli to powiesz, nie będę się w stanie dłużej powstrzymywać.

- Więc nie powstrzymuj się- wyszeptał chłopak i ponownie złączył ich wargi w pocałunku, który obok delikatności i uczucia, był również przepełniony pasją i porządaniem.

Tak, jak powiedział, Yongguk nie powstrzymał się już od dotykania partnera w sposób, o jakim mógł do tej pory jedynie fantazjować. Jego palce utraciły dotychczasowe dozy nadmiernej delikatności, wywołując w ciele chłopaka odczucia, których nigdy wcześniej nie doświadczył. Lekkie muśnięcia zmienily się w natarczywe pieszczoty, będące zapowiedzią punktu kulminacyjnego, który zepchnął go z krawędzi, osłabiając nieco to, przed czym Yongguk chciał go ochronić.

Spodziewał się bólu, jednak nie takiego. Nigdy jeszcze nie odczuwał takiego cierpienia. Chciał nawet poprosić partnera, aby ten przerwał, jednak jego kojący głos, zatroskane oczy i schronienie, jakie wytworzył nad nimi za pomocą skrzydeł, sprawiły, że zaczął odczuwać duchową przyjemność. W jego sercu narosło przyjemne ciepło, które wzmagane delikatnymi na powrót pocałunkami, przyćmiło nieco dyskomfort. Junhong skupił się na samej obecności Yongguka, na miękkości skrzydeł, w które wplótł palce, a także na ustach, które sprawiały, że wszystko poza nimi przestało się liczyć.

Zrozumiał, że w tamtym momencie został trwale połączony z aniołem. Nie żałował tego. Nawet pomimo bólu, który jakiś czas po ich zbliżeniu wciąż oplatał jego ciało. Rekompensowały mu to place partnera, które kreśliły bliżej nieokreślone wzory na jego placach, jak również usta, które muskały co jakiś czas nasadę jego szyi.

- Rozumiem już, dlaczego tak długo zwlekałeś- mruknął Junhong, kiedy pulsujący ból przypomniał mu o tym, do czego między nimi doszło.

- Przepraszam- wyszeptał Yongguk, przykrywając chłopaka skrzydłem.

- Ja również. Chyba nie byłem zbyt delikatny dla twoich piór- stwierdził cicho nastolatek, patrząc na biały puch, który zamiast na plecach anioła, leżał teraz na pościeli i podłodze. Mężczyzna zaśmiał się i ucałował smukłą linię kręgosłupa.

- Wierz mi, ja i moje skrzydła jesteśmy w pełni usatysfakcjonowni- Zelo odwrócił głowę w stronę partnera, leżąc wciąż wygodnie na brzuchu.

- To dobrze bo wydaje mi się, że dzisiejszej nocy powiedzenie "znalazłem się w siódmym niebie" nabrało nowego, w miarę dosłownego znaczenia- chłopak zachichotał cicho i oparł policzek na przedraminiu partnera. Yongguk westchnął radośnie i przygarnął nastolatka do piersi. Wtulił twarz w jego włosy i przymknął powieki.

- Idź spać. Musisz być zmęczony- Zelo przytaknął i ułożył się tak, że niemal cały przykryty był jednym z masywnych skrzydeł. Zanim zasnął, wplótł palce w nieznacznie przerzedzone pióra i doszedł do wniosku, że jeślli kiedyś myślał, że przytulanie się do misia było przyjemne, teraz mógł zaznać przyjemności na znacznie wyższym poziomie.- A zapomniałbym- usłyszał jeszcze.

- Mhmm...- wymruczał ledwo przytomnie Zelo.

- Jeśli spotkasz jutro Hinchana przede mną, powiedz mu, żeby lepiej nie pokazywał mi się na oczy...